Samowychowanie nauczycieli i rodziców – Jak radzić sobie z gniewem i pychą, część II

Cnota pokory: Zachodnia fasada katedry w Amiens
Poniżej publikujemy drugą część tekstu, który był podstawą wykładu, jaki wygłosiliśmy na pierwszej Ogólnopolskiej Konferencji Montessori – Świat w dłoni dziecka, która odbywała się w Warszawie w dniach 11-13 lutego 2011 roku. Wykład miał tytuł: ‘Samowychowanie nauczycieli/rodziców – jak radzić sobie z gniewem i pychą. Warto najpierw przeczytać część pierwszą.
W swojej części, Asia poświęciła dosyć dużo czasu na przegląd różnych książek Marii Montessori i pokazanie jak ważne w przygotowaniu nauczyciela czy rodzica jest własne samowychowanie. Choć większość z Was pewnie słyszała już o tym na swoich kursach, to jednak książki Marii Montessori nie zostały przetłumaczone na język polski i pomyśleliśmy, że warto przybliżyć tutaj raz jeszcze przynajmniej fragmenty tego, co na temat przygotowania nauczycieli pisała.
Pycha i gniew
Z części Asi można zauważyć, że Maria Montessori pośród różnych wad, które są przeszkodą w pracy z dziećmi wymienia dwie mające największy wpływ na błędne widzenie dziecka, a które jednocześnie są najtrudniejsze do wyplenienia. Są to pycha i gniew.
Pycha i gniew świetnie ze sobą współpracują bedąc tym samym jeszcze bardziej niebezpiecznymi. Pierwszym krokiem niech będzie dla nas przyjrzenie się, jakie formy mogą one przyjmować w naszym codziennym życiu.
Jak rozpoznać w sobie pychę?
Warto spojrzeć na poniższe zdania i zastanowić się, które odnoszą się do nas samych:
- Pycha nie pozwala nam prosić, dziękować czy przepraszać.
- Pycha daje poczucie, że wszystko jest naszą zasługą.
- Pycha jest fantazją o nas samych. Nie znamy dobrze swoich słabych i dobrych stron. Uciekamy przed swoimi słabościami, albo marnujemy swoje zalety i talenty.
- Pycha sprawia, że nie umiemy przegrywać
- Pycha powoduje, że drażnią nas dobre strony innych
- Pycha pojawia się, gdy myślimy o sobie, że przezwyciężyliśmy wszystkie wady
- Pycha podpowiada, że nie potrzeba nam innych, by coś wykonać
Warto w tym miejscu zacytować słowa ze świetnej książki Jadwigi Zamoyskiej „O Wychowaniu”. Tak w ogóle to bardzo polecamy tę książkę, bo choć została po raz pierwszy wydana na początku XX wieku to jednak jej mądrość jest ponadczasowa. Polecam szczególnie wszystkim, którzy uważają, że wychowanie katolickie nie szanuje uczuć dziecka, opiera się na karach cielesnych, itd. Wracając do sedna sprawy. Oto cytat:
Pycha jest przecenianiem siebie, swoich zdolności i umiejętności a nade wszystko swoich praw. Ludzie pyszni nie chcą uznawać cudzej władzy, cudzych zdań, a jeszcze mniej im ulegać, własne zaś zdania innym narzucają, wszystko sądząc i krytykując, co ich zapatrywaniom jest przeciwne, nie uznają dla siebie obowiązku posłuszeństwa, a dla własnych zdań i życzeń żądają bezwzględnej uległości.
Wiemy już, co to pycha i jak sprawdzić czy zalęgła się ona w nas. Teraz przed nami trudne i długie zadanie, by tę pychę przegonić lub też zapobiegać jej rozwijaniu. W tym miejscu też posłużę się cytatami.
Jeszcze wczoraj w nocy trafiłem na tekst ks. Marka Dziewieckiego „Pycha, czyli powtarzanie grzechu pierworodnego” (http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/md_gg_pycha.html). Chciałbym w tym miejscu zacytować fragment:
Chrześcijańska dojrzałość polega na tym, by strzec się nie tylko grzechu pychy, ale też popadnięcia w drugą skrajność, jaką jest fałszywa „pokora”, czyli dostrzeganie wyłącznie własnych słabości. Tam, gdzie jest promowana jedna skrajność, tam na zasadzie reakcji pojawia się tendencja do ulegania drugiej skrajności, jaką jest naiwnie rozumiana pokora. Pycha prowadzi do arogancji i bezmyślności, a opacznie rozumiana pokora prowadzi do zniechęcenia i rozpaczy. Bywa też ukrytą formą pychy wtedy, gdy ktoś mówi o swoich słabościach (zwykle nie o tych największych!) po to tylko, by inni temu zaprzeczali i by wychwalali jego cnoty.
Widać wyraźnie, że ta praca nad sobą w przypadku pychy jest zadaniem niezwykle trudnym.
Jaka cnota jest przeciwieństwem pychy? Wszyscy zgodnie odpowiedzą, że pokora.
Jeszcze chwilkę o tym, czym są cnoty, bo zagadnienie jest w naszych czasach prawie zapomniane. Cnota jest sprawnością, która pozwala nam podjąc bez wahań właściwą decyzję i z łatwością wykonać dane zadanie. Według anonimowego autora: „Cnota jest dziełem czasu i wielokrotnych czynów”. Ważne jest, by starać się wielokrotnie przełamać naszą słabość, aby czynienie dobra weszło nam w krew.
Pycha <> Pokora
Dzisiaj pokora sprawia nam problem. Zewsząd słyszymy o konieczności bycia asertywnym, umiejętności argumentowania, by przeforsować swoje zdanie, konieczności odnoszenia sukcesów, podkreślania własnego 'ja’. Pokora bardzo często kojarzy nam się z byciem słabym, byciem ofiarą. Pokora przecież wymaga posłuszeństwa.
Warto jednak pomyśleć w wolnym czasie nad dwoma poniższymi cytatami i zastanowić się, komu lub czemu mamy być posłuszni?
Najpierw Arystoteles:
Potrzeba równowagi między przesadzoną pokorą (służalczością) a pychą.
i jeszcze C.S. Lewis z „Listów starego diabła do młodego”:
Perwersyjną radą jest nakłanianie ludzi do myślenia o pokorze nie jako o zapomnieniu o sobie, ale jako o niskim mniemaniu o własnych talentach i charakterze.
Co pomaga w stawaniu się pokornym?
W literaturze na temat formowania cnót znajdziemy wiele wskazówek na temat tego, jak możemy kształtować w sobie pokorę. Pośród nich są te wydawałoby się najprostsze do wdrożenia od zaraz:
- Codzienne praktykowanie wdzięczności. Wszystko, co przynosi nam dzień jest dla nas darem. Dlatego chcemy wyrażać wdzięczność za to, co otrzymujemy. Ważne jest też samo odczuwanie wdzięczności, którą chcą okazać nam inni.
- Wiara, że to, co wydaje nam się klęską, może okazać się zwycięstwem. To świetnie łączy się z tym pierwszym punktem, kiedy wydaje się nam, że właściwie nie otrzymujemy żadnych darów więc nie mamy za co być wdzięczni.
- Proszenie o rzeczy, których nam brak. Warto pozbyć się tej myśli, że jesteśmy samowystarczalni, że wszystko najlepiej zrobimy sami, bo inni i tak coś popsują i nie wyjdzie tak jakbyśmy chcieli.
- Zapraszanie do własnych pomysłów i idei innych osób, by dzieło, które chcemy tworzyć było dziełem wspólnym. Chroni to przed przypisywaniem sobie pełnych zasług i popadnięciem w pychę.
- Przyjęcie całym sobą, że ludzie są pełni godności. Również dzieci są pełne godności.
- Ten poprzedni punkt w najprostszej formie można praktykować poprzez wynajdywanie w ludziach, których spotykamy cech dobrych, zanim spróbujemy ich ocenić i mówienie im o tym z radością: pięknie grasz na skrzypcach, robisz świetne zdjęcia …
- Poznawanie ludzi, którzy nas zachwycają
- Uniezależnienie się od opinii innych, od nagród, z nadzieją na prawdziwą nagrodę
- Przyjmowanie postawy służby, zamiast wymagania tej służby od innych
- Ukochanie prawdy! Pokora jest prawdą o sobie i świecie, pycha jest fantazją o sobie i świecie.

Cnota łagodności - zachodnia fasada katedry w Amiens
Gniew
Przejdźmy teraz do gniewu. Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że gniewu nie należy się bać. Gniew to uczucie, a uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Dopiero nasza reakcja wynikająca z pojawiającego się w nas gniewu może być oceniona moralnie, może przynieść dobro lub zło. Gniew to uczucie, które pomaga nam walczyć z przeciwnościami losu. Rodzi się w nas przeciw wszystkiemu, co sprzeciwia się naszej woli i jest to zupełnie naturalne uczucie.
Dlaczego więc traktujemy gniew jako coś nieporządanego? Gniew wszedł w skład siedmiu grzechów głównych. Montessori wymienia gniew, jako główną przeszkodę w poznaniu dziecka.
Problem w tym, żeby uczucie gniewu dobrze wykorzystać, by nasza reakcja była skierowana wobec realnego zła i przyczyniała się do niesienia dobra, a nie jest to łatwe. Starożytne przysłowie nazywa nieopanowany w miarę gniew chwilowym obłąkaniem. Ja wiem, o czym to przysłowie mówi. Czy Wam też wydaje się ono znajome?
Autorzy wypowiadający sie na temat uczuć i cnót zalecają, by w momencie odczucia gniewu zastanowić się, czy odnosi się on do czynu czy do osoby. Jeśli odkryjemy, że odnosi się on do osoby, to warto zdać sobie sprawę z tego, że taki gniew często prowadzi do pomszczenia się na tej osobie i jest to gniew złośliwy, nie przynosi niczego dobrego. Jest jeszcze gniew sprawiedliwy, kiedy główny nacisk kładziemy na naprawę złego czynu.
Często jednak nasza reakcja staje się nieadekwatna do rozmiaru zła, jaki gniew wywołał, albo w ogóle zło jest tylko pozorne i wynika z naszej pychy.
Okazuje się, że istnieje taktyka radzenia sobie z własnym gniewem. Warto ją poznać, i praktykować. Jest kilka rad takich jak:
- Warto sobie postanowić, że kiedy tylko poczujemy, że gniew zaczyna nas ogarniać, to w tym momencie, kiedy jeszcze nasza świadomość jest trzeźwa, odłożymy, to co chcieliśmy powiedzieć czy zrobić, aż sytuacja się uspokoi. Można zmienić miejsce, zająć się czymś innym, zacząć coś porządkować, układać, przeglądać.
- W sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś to warto znać podstawowe techniki komunikacji. Jedna z nich mówi, że powinniśmy oburzać się na występek, a nie na osobę. Jest rzeczą naturalną, że łatwiej znosimy zarzuty odnoszące się do naszych czynów, niż do naszej osoby, narodowości, rodziny czy stanowiska. Techniki takie jak ta powinniśmy ćwiczyć często, nawet na sucho. Dobrą książką na ten temat jest ’Między rodzicami a dziećmi’ Heima Ginotta czy ”Rodzice w Akcji. Jak przekazywać dzieciom wartości” Moniki i Marcina Gajdów.
- Dobrze by było, żeby nasze zarzuty w czasie gniewu zastąpić słuchaniem uważnie i mówieniem mało.
- Chcąc dojść do porozumienia powinno się szukać tego na co obie strony się godzą, a nie wyszukiwać najdrażliwszych problemów.
Nie wiem jak u Was, ale mi takie rady choć są bardzo potrzebne, to jednak często w praktyce moje nieopanowane odruchy zwyciężają. I tu wszyscy autorzy są zgodni: potrzeba cnoty, a w przypadku gniewu mówimy przede wszystkim o cnocie łagodności.
Cnota łagodności
Siostra Barbara Żulińska w swojej książce 'Więcej Piękna’ pisze, że otaczanie się pięknem niezwykle dobrze wpływa na umiejętność opanowania własnego gniewu i rozwijania cnoty łagodności. Dla mnie to oczywiste – jeśli mam wszystko poukładane, porządek, wszystko pięknie wygląda, wtedy aż się coś w duszy uśmiecha, robi się radośniej, a wszelkie powody do gniewu wydają się jakby mniejsze. Również w podejściu Montessori bardzo duże znaczenie przykładamy do przygotowania pięknego, uporządkowanego otoczenia. Paul Epstein mówił na warsztatach o konieczności przygotowania takiego otoczenia dla nas dorosłych, by umożliwić odnowę siebie, nabranie sił, wycieszenie, naładowanie akumulatorów.
Parę rad, które pomagają w zdobywaniu cnoty łagodności:
- Zrób coś dla siebie, co cię naładuje (zależy od tego, co u ciebie taką funkcję spełnia, ale często jest to pobyt w naturze)
- Śpij potrzebną ci ilość godzin
- Twórz i szukaj piękna wokół siebie – twórz swoje przygotowane otoczenie
- Jedz zdrowo i ćwicz regularnie
- Podobaj się sobie – bądź zadbany i schludny
- Zostaw pole do działania Bogu, naturze – t0 daje cierpliwość, wprowadza nową perspektywę patrzenia na dziejące się wydarzenia
Z jednej strony to wszystko jest takie przyziemne, z drugiej nie wiadomo za co tak naprawdę się zabrać, czy w ogóle podołam, kiedy będą widoczne jakieś wyniki moich działań? Nie można też zapominać o pokusie niecierpliwości. Święty Jan od Krzyża powiedział, że za szybko staramy się zostać świętymi. Im więcej podejmujemy trudnych postanowień, tym częściej upadamy. Wtedy jesteśmy źli na siebie, pojawia się niepotrzebna irytacja. Jeśli za bardzo ufamy sobie – brak nam pokory.
Na koniec dwa cytaty, które mam nadzieję, pomogą nam nabrać odpowiedniej perspektywy do tej pracy, jaka jeszcze przed nami.
Najpierw cytat Montessori z książki 'Education for a New World’ (Edukacja dla Nowego Świata):
Pierwszym krokiem jest samoprzygotowanie wyobraźni, ponieważ nauczyciel Montessori musi potrafić wyobrazić sobie dziecko, które jeszcze nie istnieje. Inaczej mówiąc, musi mieć wiarę w dziecko, które odsłoni siebie poprzez pracę. Różne dziecięce dewiacje nie są w stanie podważyć tej wiary nauczyciela, który widzi dziecko w innym, duchowym wymiarze i z pewnością czeka na osobowość, która ukaże się, kiedy dziecko zacznie pracować nad czymś, co go interesuje.
Czy potrafimy jeszcze spojrzeć na siebie, jak na dziecko wyobrażając sobie, jacy chcielibyśmy być i wierzyć, że nasze słabości zostaną uleczone, potrzeba tylko odpowiedniej pracy i czasu?

Cnota cierpliwości - zachodnia fasada katedry w Amiens
Myślę, że bardzo potrzeba nam w tej pracy cnoty długomyślności, o której pisze Jacek Woroniecki w książce 'W szkole wychowania – teksty wybrane’.
Cierpliwość i długomyślność obie należą do grupy cnoty kardynalnej męstwa i wspólnym ich zadaniem jest dać nam to wewnętrzne panowanie nad zniechęceniem, które sprawia, że cofamy się przed napotkanymi przeszkodami i nie osiągamy celu (…) Od posiadania długomyślności zależą w wysokim stopniu i cnoty miarkujące gniew, a więc: łagodność, łaskawość lub wyższa od nich – wyrozumiałość; ona to i cierpliwość są właściwą podstawą panowania nad sobą w dziedzinie opanowania poruszeń gniewu.
Ale też bardzo często nieciepliwienie się na brak dość szybkich rezultatów pracy przynosi samej sprawie nieobliczalne szkody, odwlekając jeszcze bardziej wyniki podjętych zabiegów lub nawet niszcząc je w samym zarodku. Ma to szczególne miejsce w pracy wychowawczej (…) Oto praca wychowawcza winna się zawsze rachować z jednym czynnikiem, z którym inne dziedziny działalności ludzkiej nie mają w tym stopniu do czyniania, mianowicie: z wolną wolą wychowanka (…)
Rachując się z tym podstawowym prawem wychowania, dobry wychowawca nie tylko powinien pamiętać o tym wszystkim, czym może wychowankowi przyjść z pomocą, ale też i o tym, czym może mu w tej pracy nad sobą przeszkodzić (…) Długomyślność powinna podnieść wzrok jego duszy w dal, nauczyć go pracować na dalszą nieco metę w przekonaniu, iż mocne charaktery krystalizują się powoli, tak jak i wielkie kryształy.
Życzymy wszystkim i sobie samym, byśmy potrafili spojrzeć na swoje samowychowanie właśnie z taką cnotą długomyślności.
Zakończenie
Chcielibysmy zakończyć ostatnimi zdaniami z rozdziału o przygotowaniu nauczyciela z książki 'The Absorbent Mind’ (Chłonący umysł) Marii Montessori[1]:
Dzieci zabierają nas na wyższy poziom ducha i problemy materialne są w ten sposób rozwiązane. Pozwólcie, że powtórzę, w formie pożegnania, słowa, które pomogają nam zachować w pamięci to wszystko, o czym mówiłam. To jest bardziej przypomnienie niż modlitwa, a dla naszych nauczycieli wezwanie, forma kompendium, nasz jedyny program nauczania:
O BOŻE, POMÓŻ NAM ODKRYWAĆ SEKRET DZIECIŃSTWA, ABYŚMY MOGLI POZNAWAĆ, KOCHAĆ I SŁUŻYĆ DZIECKU ZGODNIE Z TWOJĄ SPRAWIEDLIWOŚCIĄ I PODĄŻAJĄC ZA TWĄ ŚWIĘTĄ WOLĄ.
Bibliografia
- Echoes, Volume 3, no. 2, Summer 1999, Spiritual Preparation of the Catechist, Centre for Children and Theology
- Grzywocz, Krzysztof ks., Kierownictwo duchowe a uczucia niekochane, audiobook, WAM 2006
- LIVABLE LEARNING – Preparing the Home and the Heart, Teacher Preparation, http://www.jmjpublishing.com/jmjteacher.html z dnia 10 luty 2011
- McFarland S., Honoring the light of the child, artykuł opublikowany w Children of the New Earth, Luty 2005
- Montessori M., Absorbent Mind, Oxford 2004
- Montessori M., Education for a New World, Kalakshetra Press, Madras 1991
- Montessori M., The child in the Family, London 1975
- Montessori M., The Secret of Childhood, Calcutta 1965
- Postawa D. C. OFM, Mądrość Franciszkowych Napomnień, Kalwaria Zebrzydowska 2001
- Standing E.M., Maria Montessori, Her Life and Work, New York, 1962
- Szczepanowski A, Owocem Ducha Świętego jest łagodność, artykuł opublikowany w W służbie miłosierdzia, Marzec 2007
- Woroniecki J. OP, W szkole wychowania; Teksty wybrane, Lublin 2008
- Zamoyska J., O wychowaniu, Lublin 2002
- Żulińka B. CR, Więcej piękna, Warszawa, 2003
Dobry artykuł? Podziel się nim ze znajomymi na Facebooku. Dziękujemy!
Dziękuję Wam za ten tekst i pozdrawiam ciepło
Bardzo prawdziwe jest to, co opisaliście i zgadzam się w stu procentach i wiem, że to działa ponieważ próbowałam – trzeba nam jednak spokoju i czasu – d a j m y c z a s r ó w n i e ż s o b i e – nie spieszmy się. Ode mnie – uświadomienie sobie celu wszystko porządkuje – pozdrawiam i dziękuję – rene