Świadomość języka pisanego w otoczeniu dziecka – Przygotowanie do czytania i pisania – Pisanie i czytanie w podejściu Montessori cz. 5

Świadomość języka pisanego w otoczeniu dziecka – Przygotowanie do czytania i pisania – Pisanie i czytanie w podejściu Montessori cz. 5

13 października, 2010

Gra memo: Znaki Drogowe do pobraniaKontynuacja serii artykułów o [intlink id=”409″ type=”category”]pisaniu i czytaniu w podejściu Montessori[/intlink].

Codziennie w naszym najbliższym otoczeniu jesteśmy bombardowani napisami: szyldy, banery, reklamy, znaki, tablice informacyjne, ceny na produktach i tak dalej. To samo widzi nasze dziecko i potrzeba niewiele czasu, by zorientowało się ono, że te wszystkie napisy coś mogą do niego mówić. Możemy oczywiście wspomóc ten proces odkrywania języka pisanego w otoczeniu dziecka.

  • Bardzo często dzieci mają szczególne upodobanie do przyglądania się, w jaki sposób zapisane jest ich własne imię. Możesz zapisać imię swojego dziecka w różnych miejscach w domu na przykład na drzwiach jego sypialni, na metkach ubrań, utworzyć to imię z magnetycznych liter na lodówce, wyciąć poszczególne litery z różnych gazet i ułożyć po kolei. Możliwości może ograniczać jedynie nasza wyobraźnia.
  • Kiedy wychodzisz z dzieckiem na spacer staraj się od czasu do czasu zwrać uwagę dziecka na nazwy sklepów, znaków, etykietek na produktach w sklepie. W supermarkecie możesz poprosić dziecko o znalezienie znanych mu już produktów wskazując na etykietki, kiedy dziecko będzie je wyszukiwało.
  • Przygotuj zestaw do gry memo * składający się ze znaków drogowych lub liter imienia dziecka.
  • Kiedy jesteś na poczcie lub w banku zabierz ze sobą parę czystych formularzy. Dzieci zwykle lubią je wypełniać.
  • Grajcie często razem w następującą grę, nazwałbym ją Detektyw Językowy (z ang. I spy): Kiedy jesteście gdzieś na spacerze, w podróży, wybierz pierwszą literę imienia dziecka i razem spróbujcie znaleźć jak najwięcej rzeczy, które zaczynają się na tę literę. Kolejnym razem możesz wybrać inną literę.


Lynne Lawrence pisze w Montessori Read and Write, aby wystrzegać się używania tzw. 'flashcardów’ do wyuczenia na pamięć. Dzieci potrafią oczywiście po jakimś czasie rozpoznać dane słowa, ale jakie one mają dla nich wartość? Czy dzięki nim dziecko będzie chciało samodzielnie czytać, kiedy przyjdzie na to czas i umiejętności. Nauczanie słów za pomocą 'flashcardów’ to według autorki po prostu strata czasu. Ponieważ pismo niesie ze sobą jakieś znaczenie, to powinno ono łączyć się bezpośrednio z doświadczeniami z życia dziecka, a tak w przypadku oderwanych wyrazów nie jest.

*Gra memo: Znaki Drogowe

Przygotowaliśmy dla Was Grę memo: Znaki Drogowe [pdf, 337KB, kliknij prawym klawiszem myszy i wybierz Zapisz jako…] do pobrania. Instrukcje w pliku. Życzymy udanej zabawy!

komentarzy 8 dla “Świadomość języka pisanego w otoczeniu dziecka – Przygotowanie do czytania i pisania – Pisanie i czytanie w podejściu Montessori cz. 5”

  1. Anka

    „Lynne Lawrence pisze w Montessori Read and Write, aby wystrzegać się używania tzw. ‘flashcardów’ do wyuczenia na pamięć.”
    Czyli to w sumie takie antydomanowskie podejście? Jakkolwiek on twierdził, że słowa prezentowane dziecku powinny być dla niego żywe i być związane z tym, czego doświadcza…
    No i teraz nie wiem, kto ma rację. ;-)

  2. Joanna i Rafał Szczypka

    No, na to wygląda, że trochę antydomanowskie.
    Z własnego doświadczenia, bo próbowaliśmy zacząć Domana, jak Jaś miał około roku, i była to wielka klapa. Jaś bynajmniej nie chciał siedzieć i patrzeć na pokazywane mu wyrazy, a trzeba to robić kilka razy dziennie. My spędzalibyśmy chyba większość wieczorów na przygotywaniu nowych wyrazów, sprawdzaniu, które zestawy już były, a które mają iść teraz. Oj dla nas to za dużo, więc zgadzam się z Lynne Lawrence, że to strata czasu.

    Raz, że to czas, w którym dziecko jest we wrażliwym okresie na ruch, a szczególnie chodzenie.

    Dwa, pojawia się okres wrażliwy na porządek, zamiłowanie do pomagania w domu i wykonywania prawdziwej pracy.

    Trzy, wielki to wysiłek dla rodziców, żeby to ciągle przygotywać, pokazywać. Cały dzień kręciłby się wokół słów na kartkach.

    Cztery, dzieci w klasach Montessori w wieku 3,5 – 5 lat same uczą się czytać i pisać z wielkim zamiłowaniem i entuzjazem i bez większego nakładu pracy i materiałów ani z ich strony, ani z naszej.

  3. Asia

    Myślę, że racja jak zawsze jest w połowie drogi. Dla mnie nauka czytania metodą globalną ma sens i nie jest stratą czasu. Mój 1,5 roczny synuś kocha czytać książeczki, które specjalnie dla niego robię. Ja sama mam też dużo frajdy przy „produkcji”. Co do pokazywania samych słów, to jest to wpisane w naszą codzienną rutynę, trwa moment i nie mamy z tym większych problemów. Obserwując swoje dziecko jestem w stanie zaproponować mu sesję czytania w momencie gdy jest na to gotowy. Zajmuje mi znacznie więcej czasu wyszukiwanie odpowiednich pomocy, które będą dobre dla małych rączek do ćwiczeń z działu życia codziennego J. I tak nie zamierzam zrezygnować filozofii Montessori rozszerzonej o szkołę Domana.

  4. Krzysztof Kwiecień

    Oj Szczypki co wy wygadujecie ?
    To, że Wam z nauczaniem wg Domana nie wyszło nie świadczy o Domanie tylko o Was. No i jeżeli Wam nie wyszło to nie bardzo macie podstawy, żeby uzasadniać dlaczego metoda nie działa. Nie znacie jej. Dla Was nie działa i tyle. Doman z zespółem spędzili dziesiątki lat na pracy z Dziećmi a Wy po jednej nieudanej próbie chcecie całą jego pracę skomentować. :) Pracuję metodą Domana z Dziećmi i nie znam przypadku w którym nie udałoby się przeskoczyć chwilowych niepowodzeń. No chyba, że Rodzic jest przekonany że „to nie działa” i szuka dziury w całym.
    Poza tym czas poświęcony na rozwój Dziecka nigdy nie jest stracony.

    Argument przedstawiony przez autorkę jest śmieszny i po prostu naciągnięty do jej prywatnych obaw. Może też jej się nie chciało przygotowywać materiałów i poprawić własnej organizacji. Może nie czytała książek Domana. Słowo pisane oczywiście nie ma żadnej wartości … dopóki mu jej nie nadasz. Gdyby tak było to książki też byłyby bez wartości, zwłaszcza te, które chcemy przeczytać po raz pierwszy. A może chodzi o to, że słowo 'biedronka’ ma lepszą wartość kiedy pojawia się w reklamie?
    Tak samo zastrzeżenia typu „nie chce siedzieć bo to okres wzmożonego ruchu” nie mają żadnych podstaw. Chociaż znam rodziców którzy tak uważają. Są przekonani, że na przykład dobry piłkarz musi być koniecznie głupi i niewykształcony a kiedy Dziecko się uczy to musi siedzieć przez 45 minut w zupełnym bezruchu.

    A jak ktoś wie jak korzytać z 70 lat doświadczeń Domana i jego zespołu to polecam też książki Makoto Shichidy.

    No i co to za stwierdzenie, że w Montessori Dzieci same się uczą i nic nie trzeba robić a przy Domanie to cały dzień się kręci wokół kart i to strasznie duży wysiłek?

    Jeżeli praca przy Dziecku to wysiłek to polecam zakup żółwia albo paprotki.

    Montessori rzeczywiście kładzie duży nacisk na pracę ale mnie się cały czas połączenie Dzieci i pracy kojarzy z obozem koncentracyjnym i wolę jak Dzieci się bawią tym co robią. No i trzeba pamiętać, że Montessori żyła dawno temu (1870-1952) a Doman korzysta z osiągnięć współczesnej nauki. Montessori nie miała pojęcia, że im młodsze Dziecko tym wszystko jest łatwiejsze. Wiemy to dopiero od drugiej połowy XX wieku.

    I to by było na tyle.
    pozdrawiam zakręconych Domanem

  5. Joanna i Rafał Szczypka

    @Krzysztof: Ja nie mówię, że metoda Domana nie działa. Przeczytałem książkę Domana o czytaniu od dechy do dechy i jestem pewny, że to działa.
    Po prostu na ten moment widzimy rozwój naszych dzieci raczej w innych dziedzinach niż samodzielne czytanie. Wierzymy, że czytanie opanują same jeszcze przed 6 rokiem życia i staramy się zmierzać powoli w tym kierunku między innymi poprzez różne pomysły, o których piszemy w tej serii Pisanie i czytanie w podejściu Montessori.
    Dla mnie nadal kwestia tego, że w podejściu Montessori do czytania i pisania dzieci uczą się same z minimalną pomocą nauczyciela jest bardzo ważna.
    Raz, unikam pokusy przypisywania sobie nauczenia moich dzieci czytania. A powiem szczerze, mam tendencje do tego.
    Dwa, wierzę, że dzięki temu moje dzieci poczują, że same opanowały tą jakże niezwykle magiczną dla nich umiejętność: 'Kto cię nauczył pisać? Nauczył? Nikt mnie nie uczył, sam się nauczyłem.’
    Trzy, czas na moje własne pasje jest dla mnie równie ważny jak edukacja dzieci, a dodatkowo czuję, że rozwijając własne pasje moje dzieci wchłoną tę chęć do robienia czegoś istotnego. Nie chcę tego czasu tracić na przygotywanie kartek z wyrazami. Wolę w tym czasie np zrobić coś w drewnie, pograć na gitarze, zrobić jakieś drobne prace w ogródku itp.

    'Montessori rzeczywiście kładzie duży nacisk na pracę ale mnie się cały czas połączenie Dzieci i pracy kojarzy z obozem koncentracyjnym i wolę jak Dzieci się bawią tym co robią.’
    Montessori nie kładzie nacisku, ale zaobserwowała, że dzieci się radują i są dumne z tego, że mogą wykonywać takie same prawdziwe prace jak dorośli: odkurzać, zmywać, odgarniać śnieg, prać, polerować, czyścić buty, podlewać kwiatki, czytać, pisać, robić listę zakupów i same zakupy, a co więcej słowo 'praca’ odnosi się tu bezpośrednio do pracy nad sobą, ponieważ dziecko wykonując te różne prace tak naprawdę buduje samego siebie. Dlatego Montessori uważała, że to, co robi dziecko bynajmniej nie jest zabawą (w takim powszechnym tego słowa znaczeniu), ale czymś znacznie poważniejszym – jest nieustanną pracą nad sobą, radosną i dającą dużo satysfakcji pracą. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to właśnie Montessori starała się przekonać dorosłych, że zajęcia dzieci nie są tylko głupimi zabawami i dlatego zaproponowała, by nazywać je 'pracą’, bo są one dla dziecka co najmniej tak ważne jak dla nas dorosłych nasza własna praca.

    Pozdrawiam
    Rafał

  6. Agnieszka i Szymon

    Witajcie :-)

    Jestesmy zachwyceni tym jak wychowujecie Wasze dzieci :-) My jednak stosujemy metode Domana. Rzeczywiscie to duzo pracy kiedy sie samodzielnie wykonuje karty. Mnie zajmowalo to na poczatku niekiedy nawet 3 godziny dziennie. Uczylam Dawidka czytania, matematyki i tzw. wiedzy encykopedycznej. Najpierw wycinalam to itd. potem zaczelam robic na komputerze. Teraz juz jednak mozna zaoszczedzic czas po prostu pokazujac karty gotowe udostepniane na youtube. Tam sa gotowe karty. Mozna tez czesc sciagnac, czesc zrobic samodzielnie. Sam Doman w tamtym roku udostepnil kika tysiecy kart na komputer. Kosztuja duzo, ale okoo 130 jest dostepnych za darmo. Zgadzam sie jednak z Wami, ze rzeczywiscie ta metoda ma sens tylko wtedy kiedy daje zadowolenie zarowno dzieciom jak i rodzicom. Dawid uwielbia je. I nauczyl sie czytac. Ma dwa lata i czyta kilka tysiecy slow. Sprawdzamy to tak, ze pokazujemy mu wyraz a on odnajduje w encyklopedii dla dzieci obrazek. Stad zanim nauczyl sie mowic wiedzielismy juz ze czyta.

  7. Agnieszka i Szymon

    Te karty na youtube sa po angielsku i po chinsku. Sa doskonale jesli ktos chce nauczyc dzieci tych jezykow. Ja zaczelam Dawidka ich uczyc. Skoro nauczyl sie czytac po polsku to pewnie i po angielsku i po chinsku tez sie nauczy. A biorac pod uwage sytuacje polityczna, chinski moze byc waznym jezykiem za kilka lat. Karty online sa z glosem wiec nie musze umiec czytac po chinsku…:-)

  8. Joanna i Rafał Szczypka

    @Agnieszka i Szymon: Dziękujemy za podzielenie się Waszym doświadczeniem, które jeszcze raz potwierdza, że dziecko jest w stanie nauczyć się czytania metodą globalną.

Czas na Twój komentarz